Kochani!
Żyjemy w czasach, gdzie piękne hasła o równości, akceptacji i tolerancji stały się narzędziem do kneblowania ust każdemu, kto ośmieli się, myśleć inaczej niż nakazuje lewicowa narracja. Wolność słowa? Zapomnijcie! Dziś prawda przestała mieć znaczenie, a liczy się tylko to, czy Twoje słowa nie urażą tych, których nowa ideologia uznała za „chronionych”. Wystarczy, że powiesz coś niewygodnego, wyrazisz własne przekonania, zwrócisz komuś uwagę – i od razu jesteś cenzurowany, blokowany, a w skrajnych przypadkach niszczony. To nie wolność – to dyktatura!
Wolność słowa to nie prawo do obrażania, ale narzędzie do mówienia prawdy
Nie dajmy się zwieść narracji, że walka o wolność słowa to „szerzenie nienawiści”. Prawda nie jest nienawiścią. Nie każda krytyka jest „mową nienawiści”, ale dzisiejsza kultura obrażania się sprawia, że każde niewygodne słowo jest uznawane za atak. Gdzie tu miejsce na dyskusję? Gdzie możliwość wymiany argumentów?
Czy naprawdę mamy żyć w świecie, gdzie jedyną „słuszną” opinią jest ta, która zgadza się z ideologicznym dogmatem? Nie możemy mówić otwarcie o zagrożeniach wynikających z imigracji, problemach związanych z ideologią LGBT czy nawet o tym, że różnice między płciami są faktem biologicznym. Bo to „nietolerancyjne”, „faszystowskie” i „mowa nienawiści”.
Nie! To nie jest nienawiść. To rzeczywistość, której nie można ignorować.
Sztuczna równość to iluzja prowadząca do zniewolenia
Każdy człowiek jest inny – mamy różne talenty, zdolności, charaktery. I to jest normalne Jednak ideologia równości, która jest nam wciskana, dąży do zrównania wszystkiego do jednego poziomu – tego najniższego.
Kiedy mówi się, że nie można nikogo oceniać, że nie można powiedzieć nic negatywnego o jakiejkolwiek grupie, bo to „dyskryminacja”, to tak naprawdę mówi się nam: „Milcz i akceptuj wszystko, nawet jeśli widzisz, że to szkodliwe”.
Czy tego właśnie chcemy? Świata, gdzie nikt nie ma odwagi mówić prawdy? Świata, gdzie ludzi zmusza się do popierania absurdalnych idei pod groźbą wykluczenia?
Przestaliśmy być wolni, ale udajemy, że nic się nie dzieje
Dziś, tłumaczy się nam, że pewne rzeczy po prostu „nie podlegają dyskusji”. Ludzie są wyrzucani z pracy, banowani w mediach społecznościowych, tracą kontrakty – tylko dlatego, że powiedzieli coś, co nie wpisuje się w obowiązującą ideologię.
To już nie są pojedyncze przypadki – to systemowy atak na ludzi myślących samodzielnie. Ale co najgorsze? Ludzie zaczęli się bać, mówić, co myślą. W obawie przed „cancel culture”, przed utratą pracy, przed publicznym linczem wybierają milczenie.
A to jest największa klęska wolności. Bo kiedy ludzie boją się mówić, to znaczy, że wolność już nie istnieje.
Czy możemy jeszcze coś z tym zrobić?
Tak! Pierwszym krokiem jest mówienie głośno o tym problemie. Nie wolno nam dać się zastraszyć! Musimy walczyć o wolność słowa, bo jeśli jej nie obronimy teraz, wkrótce może już być za późno.
A teraz pytanie do Was: Czy kiedykolwiek zostaliście uciszeni tylko dlatego, że powiedzieliście coś, co komuś się nie spodobało? Jakie macie doświadczenia z cenzurą i poprawnością polityczną?
Dajcie znać w komentarzach – niech to będzie miejsce prawdziwej, wolnej dyskusji!