Kochani!
Od lat obserwuję, jak media zalewają nas historiami osób niepełnosprawnych, przedstawiając je w sposób niemal heroiczny. Oczywiście, ich osiągnięcia są godne podziwu, ale czy nie przesadzamy z tą medialną nagonką na „wyciskanie łez”? Wielu ludzi zamiast czuć empatię, reaguje irytacją lub wręcz obojętnością. Dlaczego tak się dzieje? Bo nadmierne promowanie jednej grupy społecznej, choć z pozoru szlachetne, wywołuje w społeczeństwie zmęczenie.
Dobroć i empatia zaczynają się w domu
Nikt nie nauczy nas współczucia i szacunku do innych lepiej niż rodzina. To właśnie w domu uczymy się podstawowych wartości, które potem przekładamy na nasze życie. Nie da się tego zastąpić żadnym programem telewizyjnym ani medialną kampanią. Często odnoszę wrażenie, że zamiast wzbudzać w nas szczere emocje, środki masowego przekazu wręcz zmuszają nas do bycia „dobrymi”. A jak wiemy, przymus rodzi bunt.
Człowiek wolny sam kształtuje swoje serce
Każdy z nas ma wolną wolę i to od nas zależy, kim się staniemy. Możemy inspirować się innymi, ale dobro i empatia muszą wypływać z naszego wnętrza, nie z przymusu społecznego. Kiedy propaganda nakazuje nam być „dobrymi”, reakcja może być odwrotna – złość, frustracja i brak zrozumienia. Czy rzeczywiście chcemy żyć w świecie, gdzie dobroć jest wymuszona, a nie wynika z serca?
Czy można kogoś zmusić do dobroci?
Rodzimy się wolni i jako wolni pozostajemy. To my decydujemy, jakimi ludźmi chcemy być. Nie można narzucić empatii ani wymusić współczucia – takie podejście przynosi jedynie efekt odwrotny. Czy zatem nie lepiej kształtować wartości w domowym zaciszu i pozwolić każdemu odnaleźć własną drogę do bycia lepszym człowiekiem?
A jakie są Wasze przemyślenia?
Kochani, jestem ciekawa, jak Wy odbieracie tę medialną „dobroć na siłę?”
Może macie inne zdanie na ten temat? Chętnie poznam Wasze opinie – podzielcie się nimi w komentarzach!