Kochani!
Wielu z nas, gdy widzi cierpienie bliskiej osoby, czuje presję, by w pełni zrozumieć jej emocje. Chcemy poczuć to samo, aby udowodnić, że jesteśmy obok, że współczujemy, że nie bagatelizujemy problemu. Ale prawda jest taka, że nie musimy odczuwać czyjegoś bólu tak samo, by być wsparciem. Wystarczy, że jesteśmy.
Każdy z nas inaczej doświadcza emocji
Nie ma dwóch takich samych umysłów, dwóch identycznych serc, dwóch osób, które przeżyją tę samą sytuację w identyczny sposób. To, co dla jednej osoby jest nie do zniesienia, dla drugiej może być wyzwaniem, z którym łatwo sobie poradzi. Nieporównywalność ludzkich doświadczeń to fakt, którego nie zmienimy, ale który powinniśmy przynajmniej spróbować zaakceptować.
Obecność jest ważniejsza niż zrozumienie
Często wydaje nam się, że jeśli nie jesteśmy w stanie w pełni zrozumieć, co czuje druga osoba, to nasza pomoc jest niewystarczająca. Nic bardziej mylnego! Sama obecność, milczące towarzyszenie komuś w jego bólu, daje więcej niż słowa. To zapewnienie: „Nie jesteś sam. Nie odejdę, nawet jeśli nie do końca rozumiem, co czujesz”.
Nie musisz udzielać rad
Czasem wydaje nam się, że powinniśmy coś powiedzieć, znaleźć „złoty środek”, podsunąć rozwiązanie. Może wystarczy tylko być cichym świadkiem czyjegoś smutku, pozwolić mu przeżyć go po swojemu? Zamiast radzić, lepiej zapytać: „Czy chcesz, żebym po prostu przy tobie był/była?”
Nie bójmy się być sobą w obliczu cudzej rozpaczy
Nie musimy dopasowywać się emocjonalnie do drugiej osoby, by jej pomóc. Wrażliwość nie polega na tym, by odbierać cudze cierpienie jako własne, ale by umieć na nie odpowiednio zareagować – z empatią, ale bez przekraczania własnych granic.
Po prostu bądź
W świecie pełnym hałasu, presji i oczekiwań, najcenniejszym darem, jaki możemy komuś ofiarować, jest nasza obecność. Nie musimy czuć tego samego, by pomóc. Nie musimy przeżywać, by wspierać. Nie musimy rozumieć, by być.
A co Wy o tym myślicie? Czy w Waszym życiu zdarzyły się sytuacje, w których nie rozumieliście czyjegoś bólu, ale mimo to chcieliście pomóc? Jak radzicie sobie z takimi momentami? Dajcie znać w komentarzach!