Kochani!
Czy też macie takie chwile? Chodzi mi o momenty, kiedy kilka rozsypanych okruszków na podłodze, źle odłożona rzecz czy rozsypany żwirek potrafią wywołać we mnie napięcie, które trudno opanować. Czuję wtedy silną potrzebę natychmiastowego działania – muszę to posprzątać, zanim będę mogła skupić się na czymkolwiek innym. To jak wewnętrzny przymus, który dyktuje mi, że bałagan, choćby najmniejszy, nie może istnieć w mojej przestrzeni.
Długo nie zastanawiałam się, dlaczego tak mam – po prostu żyłam z tą koniecznością porządkowania wszystkiego tu i teraz. Dopiero z czasem zaczęłam zauważać, że nie chodzi tylko o bałagan. To, co na pierwszy rzut oka wygląda jak zwykła potrzeba czystości, w rzeczywistości jest czymś więcej – próbą kontroli, mechanizmem radzenia sobie ze stresem, a może nawet wewnętrznym niepokojem, który domaga się ukojenia.
Dlaczego tak trudno mi odpuścić?
Uczenie się odpuszczania to proces – i to wcale nie taki łatwy. W moim przypadku to coś, co dopiero zaczynam rozumieć i praktykować. Ale nie ukrywam – bywa ciężko. Zdarza się, że rozsypane okruchy na stole dosłownie „krzyczą” do mnie, by je natychmiast sprzątnąć. Nie potrafię odpocząć, jeśli coś jest nie na swoim miejscu.
Tylko czy warto? Czy to rzeczywiście ma aż tak duże znaczenie? Czy moje emocje są adekwatne do sytuacji? Wtedy się nad tym zastanawiam – i próbuję powoli zmieniać swoje reakcje.
Jak nauczyć się odpuszczać?
Jeśli czujecie podobnie, to chcę Wam powiedzieć jedno – da się to zmieniać, choć jest to ogromnie trudne. Może nie od razu, może nie w każdej sytuacji, ale warto spróbować. Oto kilka metod, które pomagają mi, gdy czuję, że zaczynam wpadać w wir niepotrzebnego stresu:
- Świadome zatrzymanie się – zanim sięgnę po odkurzacz czy ścierkę, staram się zatrzymać na kilka sekund. Dosłownie – zamykam oczy i biorę głęboki oddech. Próbuję ocenić, czy to, co mnie irytuje, naprawdę jest tak ważne.
- Zmiana perspektywy – czy jeśli nie posprzątam w tej chwili, to coś złego się stanie? Czy za kilka godzin to nadal będzie dla mnie istotne? Zazwyczaj odpowiedź brzmi „nie”, co pomaga mi złapać dystans.
- Ustalanie priorytetów – gdy jestem zmęczona, próbuję sobie przypomnieć, że moja energia jest ograniczona. Może lepiej poświęcić ją na coś ważniejszego niż walka z kilkoma okruchami na blacie?
- Praktyka niedoskonałości – zostawienie czegoś niesprzątanego na chwilę to dla mnie forma ćwiczenia. Pozwalam sobie na ten dyskomfort i obserwuję, jak się z tym czuję. Z czasem jest coraz łatwiej.
- Znalezienie innej formy ukojenia – zamiast rzucać się na sprzątanie, można spróbować czegoś innego. Muzyka, spacer, kilka głębokich oddechów – cokolwiek, co pozwoli zapanować nad impulsem.
Kiedy naprawdę nie mam już siły…
Są dni, kiedy czuję, że nie mam energii na walkę z własnym umysłem. Kiedy, stres i zmęczenie sprawiają, że nawet najmniejszy bałagan wydaje się przytłaczający. Wtedy staram się przypomnieć sobie jedno – nie muszę być perfekcyjna.
A jak jest u Was?
Czy macie takie rzeczy, które pozornie są błahe, ale wywołują w Was silne emocje? Jak radzicie sobie z napięciem w takich momentach? A może macie swoje sposoby na naukę odpuszczania?
Dajcie znać w komentarzach – chętnie przeczytam Wasze historie!
Jedna odpowiedź
Oj ale bliski jest mi ten wpis , często mam tak samo , ile razy podłoga krzyczy : umyj mnie ! Ile razy pranie domaga się ułożenia. Ja nauczyłam sobie radzisz w ten sposób , że mówię sobie Ola spokojnie , nie masz siły , jutro to zrobisz , odpoczynek jest ważniejszy.Niby nic takiego ale działa !