Kochani,
Czy pamiętacie, moment, w którym jako dzieci siadaliśmy przy stole, z wypiekami na twarzy, żeby napisać list do Świętego Mikołaja? To była nasza mała chwila magii, pełna dziecięcych marzeń i niewinnej wiary w cuda. Moje listy były jednak inne. W czasie, gdy moi rówieśnicy prosili o lalki, samochodziki czy gry, moje życzenia miały zupełnie inny charakter. Już wtedy rozumiałam, że w życiu są rzeczy ważniejsze niż zabawki.
Nietypowe prośby
W moich listach nie znajdowały się oryginalne prezenty. Pisałam do Mikołaja z całego serca, prosząc, aby moja mama wygrała z rakiem i mogła zostać ze mną na dłużej. Moje drugie życzenie brzmiało: „Chcę być zdrowa”. Tylko tyle. Dla dziecka, które zrozumiało, że nie jest tak silne i zdrowe jak inne dzieci, te dwie prośby były wszystkim, czego potrzebowałam. Wiedziałam, że zdrowie mamy i moje jest kluczem do szczęścia. Zabawki? Mogły poczekać.
List jako forma modlitwy
Pisząc te listy, czułam coś wyjątkowego. To nie była zwykła zabawa, jaką widziałam u moich rówieśników. To był dla mnie moment szczerej rozmowy z kimś wyżej. Czułam, że te listy były moją modlitwą – rozmową z Bogiem, którą prowadziłam wraz z dziecięcą wiarą i nadzieją. Po każdym takim liście ogarniał mnie spokój.
Czego uczą nas te chwile
Dziś, kiedy wspominam tamte lata, wiem jedno: nadzieja, wiara i miłość są największymi darami, jakie możemy ofiarować sobie i innym. Te listy nauczyły mnie, że warto wierzyć w dobro, niezależnie od tego, jak trudna wydaje się rzeczywistość. Święta to czas, w którym ta wiara nabiera szczególnego znaczenia, ale nie zapominajmy o niej również na co dzień.
Zakończenie
Kochani, kiedy w tym roku usiądziecie, aby napisać list – czy to do Świętego Mikołaja, czy po prostu do siebie – pozwólcie sobie na szczerość i marzenia. Pamiętajcie, że największe cuda dzieją się wtedy, gdy wierzymy w ich możliwość.