Kochani!
Ile razy słyszeliście zapewnienia o miłości, trosce i wsparciu od bliskich, ale gdy przyszło co do czego, zostawaliście sami? W dzisiejszych czasach bliskość rodzinna stała się frazesem, a nie realnym działaniem. Ludzie pięknie mówią, ale gdy trzeba pomóc, poświęcić czas czy zaangażować się, nagle ich nie ma.
Słowa to za mało – liczą się czyny
Mówić „kocham cię”, „zawsze możesz na mnie liczyć” czy „jesteśmy rodziną” to jedno, ale prawdziwa bliskość objawia się w momencie próby. To obecność w chorobie, wsparcie w kryzysie, a nie tylko szybkie „będzie dobrze” na odczepne. Rodzina to ci, którzy faktycznie są, gdy ich potrzebujesz, a nie ci, którzy deklarują miłość, ale nigdy jej nie okazują.
Prawdziwa bliskość to decyzja
Bliskość to nie rozmowa raz na kilka miesięcy, to nie okazjonalne życzenia na święta czy urodziny. To codzienna troska, pomoc w trudnych chwilach, gotowość do poświęcenia własnego czasu i energii dla kogoś, kto jest dla nas ważny. Jeśli nie jesteś w stanie podnieść słuchawki i zapytać, jak ktoś się czuje – to nie jesteś blisko. Jeśli nie masz czasu, by pomóc, gdy bliski przeżywa kryzys – to nie jesteś wsparciem.
Czas obnażyć fałszywą bliskość
Nie dajmy się nabierać na puste słowa. Liczy się tylko to, co robimy, a nie to, co mówimy. Jeśli ktoś w twoim życiu pojawia się tylko wtedy, gdy czegoś potrzebuje albo traktuje cię jak opcję rezerwową – przestań udawać, że to bliskość. Tak samo, jeśli sam nie wykazujesz zainteresowania swoimi bliskimi, to może pora spojrzeć w lustro i zastanowić się, czy naprawdę jesteś dla nich wsparciem.
Jak to wygląda u was?
Czy w Waszej rodzinie bliskość to coś więcej niż tylko słowa? Czy czujecie realne wsparcie od bliskich, czy może raczej dostajecie tylko puste deklaracje? Podzielcie się swoimi doświadczeniami w komentarzach.