Kochani!
We wczorajszym wpisie pisałam o moim lęku z dzieciństwa i moich ukochanych kotach, których miłość pomogła mi go przełamać. Dziś jednak chciałabym podzielić się z Wami czymś, co wciąż budzi we mnie ogromne emocje. Rok temu straciłam moją ukochaną trójkolorową kotkę Basię. Odeszła nagle, najprawdopodobniej na skutek zawału serca. To był jeden z tych dni, które zostają w pamięci na zawsze. Dni, kiedy świat na moment się zatrzymuje, a w sercu rodzi się ogromna pustka.
Najgorsze emocje, niewyobrażalny smutek
Kiedy Basia odeszła, razem z mężem przeżywaliśmy niewyobrażalny ból. Pustka po niej była wręcz namacalna. Brakowało mi jej kroków na podłodze, jej cichego miauczenia, kiedy domagała się uwagi, drapania w drzwi, kopania w kuwecie. W pierwszych dniach po jej odejściu łapałam się na tym, że nadal dawałam jej jedzenie, jakby zaraz miała wrócić i mi towarzyszyć. W chwili gdy zdawałam sobie sprawę, że nigdy już tego nie zrobi, cicho płakałam
Byłyśmy ze sobą bardzo blisko. Basia była kotem, który towarzyszył mi w każdej chwili. Grałyśmy razem w „łapki”, wskakiwała na moje kolana. Uwielbiała wtulać się we mnie. Była kotem, który rozumiał mnie bez słów. A potem… nagle jej zabrakło.
Kola – nowa kotka, która wniosła nowe światło
Tak jak wspominałam we wczorajszym wpisie, niedługo później pojawiła się Kola. Trójkolorowa, figlarna, pełna energii kotka z głową pełną niekonwencjonalnych pomysłów. Czy była lekarstwem na pustkę po Basi? Nie. Bo tej pustki nic nie mogło wypełnić. Ale wtedy, w tamtym trudnym czasie, poczułam silną potrzebę, by dać dom kotu, który go potrzebuje. Moje serce było pełne bólu, ale jednocześnie nie chciałam, by inne stworzenie błąkało się samotnie po świecie.
Dziś Kola wypełnia dom swoim charakterem i radością. Jest inna, ale czasami, gdy patrzę na nią, widzę w niej coś znajomego – coś, co przypomina mi o Basi. Być może to jej spojrzenie, a może jej niesamowita energia, która roznosi się po domu.
Wasze historie
Strata ukochanego zwierzaka to ogromnie trudne doświadczenie. Każdy, kto choć raz przeżył coś podobnego, wie, jak bardzo boli pożegnanie. A Wy macie historie o swoich zwierzakach, które odeszły, ale na zawsze zostaną w Waszych sercach? Podzielcie się nimi w komentarzach. Jak radziliście sobie z tą stratą? Czy pojawił się w Waszym życiu inny zwierzak, który pomógł Wam odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości?
Czekam na Wasze opowieści. ❤️